środa, 4 lutego 2015

Rozdział drugi

Pierwsze dni szkoły były takie same: programy na cały semestr, nowi nauczyciele i coraz większe przekonanie, że do końca życia zostanę sama. No cóż, przynajmniej tutaj - w końcu miałam swój sekret...
- Marlena! – krzyk mamy wyrwał mnie z zamyślenia. Była sobota i właśnie siedziałam z książką na parapecie, a w ręku trzymałam kubek z gorącą czekoladą i rozkoszowałam się dudnieniem kropel o szybę - mój idealny dzień..
- Marlena! – mama nie dawała za wygraną. Odłożyłam więc wszystko i wyszłam z pokoju rzucając zniesmaczone spojrzenie Agnieszce – mojej młodszej siostrze, z którą dzieliłam pokój. Nie miałyśmy ze sobą dobrych kontaktów, nasze rozmowy głównie sprowadzały się do kłótni o komputer: ja lubiłam go używać do wynajdywania nowych książek, blogów i czytania o gwiazdach - tych na niebie, a Agnieszka siedziała na facebooku, obgadywała wszystkich na czacie i przeglądała informacje o gwiazdach - tych z show biznesu. Przewróciła oczami na mój widok i wróciła do swoich zajęć, a ja ruszyłam do kuchni, gdzie siedziała mama z filiżanką parującej herbaty. To oznaczało tylko jedno...
- Musimy porozmawiać – powiedziała i wskazała mi krzesło.
Kiedyś musiała być ładną kobietą. Miała pociągłą twarz i piękne, błękitne oczy. Teraz jej buzia pokryła się zmarszczkami, ręce bliznami, a włosy siwizną. Pracowała w fabryce zabawek, gdzie często doznawała drobnych urazów. 
Taty jeszcze nie było. Warzywniak, w którym pracował, był otwarty codziennie, więc szef zgodził się jedynie na wolny poniedziałek, więc weekendy spędzałyśmy z mamą.
- Może od razu przejdziemy do rzeczy i ukrócisz mi tej udręki? – zaproponowałam.
- Mama Kingi powiedziała mi, że macie dzisiaj imprezę klasową – powinnam się była domyśleć, że o to chodzi.
- Dobrze wiesz, że nie poddaję się takim konwencjom społecznym.
- A ty dobrze wiesz, że powinnaś – odpowiedziała stanowczym tonem.
- Normalni rodzice zabraniają dzieciom uczestniczyć w masowych popijawach.
- Zobacz jaką jesteś szczęściarą! – odpowiedziała z przekąsem – Pojedziemy o 19, a o 21 cię odbiorę.
- Nie trzeba...to przecież dwie ulice stąd.
- Ależ nie ma problemu. No, lepiej się szykuj.
Szykuj... Niby jak mam się szykować? Otworzyłam szafę i odepchnęłam znajdujące się po lewej stronie ubrania Agnieszki. Wtedy zostało tylko kilka t-shirtów, dwie pary dżinsów, jedna zielona sukienka, czarna spódniczka z białą koszulą oraz ogrodniczki. Wiedziałam, że wyjście jest tylko jedno. Pół godziny później stałam przed lustrem i patrzyłam na siebie z obrzydzeniem. Sukienka sięgała lekko za kolana, była dopasowana w talii i lekko rozszerzała się u dołu. U góry był kołnierzyk i krótki rękaw. Mama zrobiła mi pięknego kłosa, aby poskromić moja burzę loków. Kiedy wyszła narzuciłam na siebie sweter z gwiazdami i szybko ukryłam go pod kurtką. Chciałam nadal czuć się sobą, choć odrobinę.
Kiedy szłyśmy żadna z nas się nie odezwała. Sama nie wiem czego się spodziewałam. Ucałowałam mamę na pożegnanie i weszłam na klatkę schodową. Przed windą stała Kinga i Wiktoria. Nasze mamy się przyjaźniły – my nie bardzo.
- Cześć – wymamrotałam. Kątem oka dostrzegłam, że obie są zdumione.
- Hej, nie spodziewałam się, że wpadniesz – odrzekła Kinga.
- No cóż, twoja mama zadbała o to, żebym się tutaj znalazła.
Winda zaniosła nas na 4 piętro, gdzie zobaczyłyśmy otwarte drzwi, z których dochodziła głośna muzyka i rozmowy. Kiedy weszłyśmy do środka w progu stanął chłopak o zielonych oczach.
-  Zapraszam – powiedział lekko podpitym głosem, a ja jęknęłam. Gdybym wiedziała, że impreza ma być u niego, to za żadne skarby bym nie przyszła. Zostało jednak półtorej godziny i będę mogła wyjść. Wślizgnęłam się za nimi do sporych rozmiarów salonu i zobaczyłam prawie cała swoją klasę. Spóźniłam się zaledwie pół godziny, a większość już była pijana. 
W tym samym momencie zobaczyłam biegnąca Gosię. Nie miałam pojęcia, gdzie się tak spieszy, aż zwymiotowała prosto na mnie. Wszyscy wstrzymali oddech, a ja z obrzydzeniem stwierdziłam, że jej dzisiejszy obiad wylądował na moim swetrze. Odwróciłam się na pięcie i odszukałam łazienkę. Próbowałam zmyć z siebie wymiociny, ale i tak śmierdziałam jak kubeł śmieci. Najgorsze było to, że mnie to ucieszyło, bo mogłam wracać do domu, a mama musi zaakceptować taką wymówkę. 
Ktoś zapukał do drzwi.
- Tak? – zapytałam.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich gospodarz.
- Wszystko okej? – zapytał zaciskając wargi.
- Tak, dzięki...
- To mogłabyś wyjść? – przerwał mi. – Gosia musi znowu zwymiotować.
- Oczywiście.
Byłam wściekła i czułam się upokorzona. Zbierało mi się na płacz, więc ruszyłam w stronę zamkniętych drzwi. Kiedy klamka ustąpiła weszłam do środka. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam oczy. W pokoju stał olbrzymi regał z książkami i komiksami. Na szafce nocnej leżały „Igrzyska Śmierci”.
- Specjalnie zamknąłem te drzwi, żeby nikt nie wchodził – usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Przepraszam – odmruknęłam cicho.
- Wiesz w ogóle jak mam na imię? – zapytał, a ja zalałam się rumieńcem. Tylko się uśmiechnął –Adam.
- Marlena.
- Wiem. Słuchaj – zaczął nerwowo – przepraszam za ten liścik pierwszego dnia. Czasami...
- Nie ma sprawy – rzuciłam i ruszyłam w stronę drzwi – na której stronie jesteś? – przez chwilę milczał, a potem powiedział:
- Katniss właśnie uratowała Prim..
- Lepiej szybko bierz się za następny rozdział, jest niesamowity – dodałam i wyszłam.
W domu mama szybko zabrała cuchnący sweter i w ramach przeprosin pozwoliła mi siedzieć z książką do końca weekendu. W poniedziałek w szkole kiedy zobaczyłam Adama, uśmiechnęłam się szeroko, on jednak rzucił mi pogardliwe spojrzenie i odszedł z chłopakami.
Stałam przez chwilę ,wpatrując się w oddalające się postacie. Wtedy zrozumiałam, że można egzystować po cichu, albo głośno, z przytupem. Nie miałam wątpliwości co wolę.
Chcę być sobą, zawsze i wszędzie.


2 komentarze:

  1. Szkoda, że rozdział taki krótki... Ale nie zmienianto faktu, że mi się podobał :) Co prawda Marlenie nadal przytrafiają się okropne rzeczy, ale wierzę, że wkrótce będzie lepiej! :D
    Igrzyska Śmierci! *___*

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm dziewczyna nie ma szczęścia, ale w sumie.. to się tym w ogóle nie przejmuje! to jest pozytywne nastawienie:D

    OdpowiedzUsuń