wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział pierwszy

Kiedy wysiadłam z samochodu, źle oceniłam odległość między krawężnikiem, a chodnikiem i wylądowałam jak długa na środku ulicy, z rękoma rozłożonymi na krzyż.
 Prawdziwe czy nieprawdziwe? Prawdziwe.
- Cholera - wyszeptałam podnosząc się do góry. Mama wysiadła, żeby sprawdzić czy wszystko w porządku i zaczęła otrzepywać moje brudne dżinsy.
- Przestań mamo - powiedziałam widząc gapiących się uczniów. Pierwszy dzień w liceum zaczął się okropnie.

Ruszyłam przed siebie czując jak cieknie mi z nosa – głupia alergia. Chłopcy, którzy palili papierosy w krzakach, też to widocznie zauważyli, bo zaczęli się śmiać. Jak na złość nie miałam ze sobą chusteczek, więc pobiegłam do najbliższej łazienki. Oczywiście nie mogłam jej znaleźć – w końcu nie znałam tej szkoły. Kiedy już tam się znalazłam okazało się, że nie ma papieru i musiałam biec do następnej. W końcu udało mi się wysmarkać. W tym samym momencie rozległ się dzwonek. Zdenerwowana wybiegłam z kawałkiem papieru toaletowego w ręce. Nie miałam pojęcia gdzie jest klasa numer 14. Korytarze powoli pustoszały i robiło się cicho. Zawróciłam widząc numery 17 i 18. Biegłam dalej, aż zobaczyłam srebrne cyferki. Wszyscy byli już w środku.
- Cholera – powiedziałam znowu i zapukałam, po czym nacisnęłam delikatnie klamkę. Dwadzieścia siedem par oczu zwróciło się w moją stronę. Na środku stała kobieta około czterdziestki, z ciasnym kokiem na głowie.
- Pierwszego dnia spóźnienie – powiedziała i wskazała mi ławkę – Siadaj.
- Przepraszam – wymamrotałam i zajęłam swoje miejsce. Oczywiście jedyna wolna ławka znajdowała się tuż pod biurkiem nauczyciela. A więc to będzie moje miejsce. Tak bardzo chciałam być na czas, aby zdążyć zając dogodniejszą pozycję. Pierwszy dzień był dniem sądu. Ustalała się właśnie hierarchia w naszej grupie. Skoro usiadłam tutaj, czyli na miejscu kujona, będę musiała tutaj siadać już do końca liceum.
Nagle uświadomiłam sobie, że z ręki wystaje mi kawałek papieru toaletowego. Czy mogło być jeszcze gorzej? Mogło.
 Ktoś rzucił mi zwinięta kartkę na biurko. Odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego chłopaka, o wielkich zielonych oczach. Na mój widok wybuchnął śmiechem. Szybko wróciłam do swojej pozycji i otworzyłam liścik. Niechlujne pismo układało się w cztery słowa:

Masz kozę pod nosem.

Zrozpaczona chwyciłam policzek i poczułam, że cała jestem ubrudzona swoimi własnymi smarkami. Miałam ochotę krzyknąć i uciec, ale to by mi nie pomogło. Wytarłam więc buzię i wyjęłam podręcznik do języka polskiego. Byłam w klasie humanistycznej, przez co miałam nadzieję, że to będzie mój ulubiony przedmiot. Pani Walencja podała kilka kartek, które miałam podać dalej. Rzuciłam je na ławkę za sobą nawet nie patrząc na siedzących tam chłopców. Była to lista lektur. Ucieszyłam się, ale entuzjazm szybko się ulotnił. Moje oczy wyłapywały nazwy książek: „Chłopi”, „Noce i dnie”, „Dziady”, „Pan Tadeusz”. Jęknęłam. W gimnazjum nasza polonistka, pani Szwaczka pozwalała nam czytać ulubione książki. Przypomniałam sobie swój referat na temat „Gwiazd naszych wina”, w którym omawiałam metaforę papierosa, jako siły sprawczej umierania. Pani Walencja wyjaśniała właśnie program zajęć i wyznaczała terminy wypracowań na najbliższy semestr. Notowałam bezmyślnie chcąc jak najszybciej wrócić do domu.
Tak jak podejrzewałam, do końca dnia siedziałam sama w pierwszej ławce. Nie zamieniłam z nikim ani słowa, bojąc się, że wszyscy zauważyli moją usmarkaną buzię. Całe szczęście nikt nie odzywał się też do mnie.
 Kiedy jadłam kanapkę na ostatniej przerwie, zauważyłam, że już zaczęły tworzyć się grupki. Kilka osób znało się z poprzedniej szkoły, byli też skejci i wymalowane dziewczyny, w krótkich spódniczkach. Od razu zauważyłam drużynę piłkarską oraz ludzi słuchających punk rocka. Potem spojrzałam na swoją koszulkę z napisem: Always i znakiem Insygnii Śmierci. Uśmiechnęłam się do siebie. Ludzie mówią „samotny w tłumie”,a ja byłam towarzyska w samotności. 

6 komentarzy:

  1. Woah, czekam na ciąg dalszy :) długo piszesz? Na prawdę Ci wychodzi ;) Bardzo ładny język i ogólna oprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za tak pozytywny komentarz:)

    Piszę odkąd... nauczyłam się trzymac długopis, ale dopiero dzisiaj postanowiłam się tym podzielić ze światem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bohaterka ma wrodzonego pecha. Już widzę u niej małe podobieństwo co do mnie. Obiecuję, że jeszcze tu wpadnę.
    Frivette.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, ze obu wam się w końcu poszczęści :D

      Usuń
  4. Oh, jak cudownie się zaczyna! :) To znaczy bohaterka ma mega pecha i ciągle zdarzają jej się straszne rzeczy, ale za to bardzo podoba mi się Twój styl pisania, a postać, która kocha Harry'ego Potter'a, Gwiazd Naszych Wina i pewnie jeszcze wiele innych fajnych książek zdecydowanie mi się spodobała :)
    Lecę więc czytać dalej! :3

    OdpowiedzUsuń