czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział szósty

Wszechświat to wszystko to, co jest fizyczne, czyli przestrzeń i czas, wszelkie formy materii oraz energii, prawa fizyki wraz ze stałymi fizycznymi. Jego nieskończoność i piękno od zawsze mnie fascynowały, toteż nic dziwnego, że moją absolutną idolką jest Walentina Tiereszkowa, która była pierwszą kobietą w kosmosie. Miała zostać tkaczką, a mimo to, nie mając żadnego doświadczenia i wiedzy wysłała list, który odmienił jej życie i dzięki temu spędziła prawie trzy cudowne doby, okrążając Ziemię czterdzieści osiem razy. Wierzę, że i mnie się uda, chociaż jak patrzę na moje zadanie domowe z fizyki, opuszczają mnie resztki nadziei.
Wszyscy już śpią, a ja próbuję dokończyć obliczenia, które nagle nie mają żadnego sensu, przekreśliłam wszystko i zerknęłam na księżyc. Bezchmurne niebo odsłaniało kilka gwiazd, co zdarzało się bardzo rzadko w środku miasta. Nie musiałam się długo namyślać, chwyciłam kurtkę, założyłam buty i już po chwili byłam na dworze.
Uciekałam nocami zawsze, kiedy mogłam popatrzeć na gwiazdy. Podobno w niektórych miejscach można zobaczyć drogę mleczną, ale mi nigdy nie było dane dostąpić tego zaszczytu.
Powietrze było mroźne i szczypało mnie w policzki, przyspieszyłam więc kroku, kierując się na swoją polanę. Było to niewielkie wzniesienie tuż przy parku, gdzie od czasu do czasu siadałam na barierce, wybudowanej tam zapewne w jakimś celu, który został zgubiony po drodze.
Wypatrywałam na niebie kawałków konstelacji, kiedy mój wzrok przykuły dwie postacie zmierzające w moim kierunku. Automatycznie kucnęłam i przeszłam na czworakach to pobliskiego krzewu. Obserwowałam jak chłopcy wchodzą do góry i śmieją się z jakiegoś żartu. Jeden z nich trzymał w ręce niewielkich rozmiarów pudełko. Oparli się o barierkę, dyskutując zawzięcie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Po chwili księżyc rzucił wąskie światło na polanę i dostrzegłam, że jeden z nich ma czarne jak węgiel włosy i ciemną karnację, a drugi jest biały jak kreda z łysą głową.
Jęknęłam. Jak to możliwe, że Regulus tu przyszedł akurat w tym samym momencie co ja?
Nie miałam jednak czasu, aby się nad tym zastanowić, bo za nimi wyrosła olbrzymia, czarna postać. Kiedy ją dostrzegli, nieznani mi chłopak odepchnął Regulusa i dobył miesza, który tkwił u jego boku.
- Odsuń się – krzyczał.
- Nie pokonasz tego demona sam! – odpowiedział Regulus i podczas gdy ja stałam jak zahipnotyzowane, rozpoczęła się walka. Stwór był silny i przebiegły, atakował zajadle, kiedy nagle zatrzymał się i spojrzał prosto na mnie. Krzyknęłam i rzuciłam się do ucieczki, ale poczułam jak jego ciężar przygniata mnie do zimnej ziemi, nie mogłam się ruszyć, w dodatku traciłam przytomność.
Później pamiętam tylko kilka przebłysków: lodowate ręce ściskające mój nadgarstek, czerwono-szare oczy pełne zmartwienia, ciepłe ramiona podnoszące mnie do góry.

Prawdziwe, czy nieprawdziwe.
Obudziłam się z krzykiem, który obudził Agnieszkę. Nieprawdziwe.
- Zwariowałaś – odpowiedziała, wracając do snu, a ja pobiegłam do łazienki. Czułam się wyczerpana,w  dodatku spałam w ubraniu. Nic nie pamiętałam, chociaż…
Nie, to nieprawda. Próbowałam się uspokoić, ale nie zasnęłam już. Kiedy zakładałam piżamę zauważyłam zadrapanie na moim kolanie.
Prawdziwe.

Kiedy znalazłam się w szkole byłam zupełnie pewna, że zwariowałam. Wszechświat jakby wykluczał mnie ze swoich granic. Usiadłam bez słowa w swojej ławce, nie patrząc na Regulusa. Wstyd mi było, że śnił mi się poprzedniej nocy. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, a potem on nagle zapytał:
- Jak się czujesz?
- Tak jakoś, chyba okej - wymamrotałam zdziwiona, czując jak zimny pot spływa mi po czole.
- Miałaś ciężką noc to normalne.


Moje serce na chwilę się zatrzymało.