Moje
lewe ramię dosłownie zesztywniało. Próbowałam rozruszać zmarznięte palce, ale
czułam napierający ze wszystkich stron chłód.
Prawdziwe
czy nieprawdziwe?
Zadzwonił
dzwonek, a ja wstałam jak poparzona i pobiegłam do kaloryfera. Natychmiast
poczułam ciepłe iskierki, przebiegające moje ciało. Podkręciłam grzejnik na
najwyższy poziom i wyszłam dopiero, kiedy pani Migdala warknęła, że musi zamknąć
klasę.
Na
korytarzu czułam się inaczej niż zwykle, ale przez długą chwilę nie mogłam
zrozumieć dlaczego. Dopiero kiedy odezwała się do mnie Kinga, zrozumiałam – nie byłam
już najdziwniejszą osobą w szkole.
-
Strasznie ci współczuje – powiedziała troskliwie. – Przechodzą mnie takie
ciarki, kiedy jest w pobliżu...
-
Tak, strasznie dziwny typ – dołączył do rozmowy Jan.
-
Wygląda jak wyjęty z „walking dead” – zaśmiał się Adam, ale nikt oprócz mnie nie
zrozumiał jego żartu. Rzuciłam okiem w stronę samotnego chłopca. Miał na imię
Regulus, tak samo jak najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze lwa. Była oddalona
od Słońca o siedemdziesiąt osiem milionów lat świetlnych – może właśnie dlatego miał takie lodowate serce?
-
Nigdy w życiu nie słyszałam o bardziej idiotycznym imieniu – rzuciła Kinga.
-
Myślę, że jest piękne– odezwałam się niespodziewanie. Po wyrazie ich twarzy
zrozumiałam, że nie ma sensu tego tłumaczyć.
-
Mógłbym pożyczyć od ciebie zeszyty? – zapytał Regulus niskim głosem. - Chętnie
bym je skserował, bo mimo prywatnych lekcji nadal mam zaległości.
-
Jasne – odpowiedziałam i wręczyłam mu wszystkie swoje notatki.
-
Przyniosę ci je popołudniu, żebyś mogła odrobić zadania domowe – dodał chłodno, nawet
nie patrząc na mnie. Podałam mu swój adres, karcąc się w duchu, za takie postępowanie.
Nie
mogłam jednak odmówić, bo pamiętałam, kiedy ja byłam chora i nikt mi nie chciał pożyczyć
zeszytów. Tak okropnie się wtedy czułam. Teraz Regulus był na moim miejscu, a
ja nie do końca potrafiłam się w tym odnaleźć.
Wyszłam
ze szkoły z Kingą, Janem i Adamem, śmiejąc się, że moje notatki wrócą
zamarznięte, co wydarzyło się po raz pierwszy w moim życiu - mam na myśli wychodzenie ze szkoły, a nie zamarznięte notatki ( w gimnazjum ktoś wyrzucił mój zeszyt przez okno w środku zimy i na prawdę zamarzł, zanim go znalazłam).
Kątem
oka zobaczyłam Regulusa, wsiadającego do czarnego BMW. Na tle samochodu wydawał
się jeszcze bledszy, a jego jasne ubrania wcale mu nie pomagały.
Westchnęłam
i ruszyłam dalej w towarzystwie roześmianej grupy. Po chwili zostałam już tylko
z Adamem i rozmowa się urwała. Szliśmy tak w milczeniu, aż w końcu powiedział:
-
Wiem, że nie powinienem… - nie potrafił dokończyć, ale ja doskonale wiedziałam,
co chce mi powiedzieć.
-
To twój wybór – odpowiedziałam krótko.
-
To nie tak, że wstydzę się tego, że czytam! – zaprotestował i zatrzymał się.
-
A jak? – zapytałam i przez chwile wpatrywałam się w jego zielone oczy, które były
puste niczym zarośnięte chwastami
jezioro. Odeszłam w milczeniu, zostawiając go samego ze swoimi myślami.
Po
obiedzie, który składał się z zupy pomidorowej i kromki chleba, zaczęłam
niespokojnie wyglądać przez okno. Moje obawy podwoiły się, kiedy Agnieszka z
mamą oznajmiły, że idą na zakupy. Zostałam w domu sama, czekając na nieznajomego.
Równo
o siedemnastej zadzwonił domofon. Otworzyłam, nie podnosząc nawet słuchawki.
Poprawiłam swoje ogrodniczki i zacisnęłam ręce na szelkach.
Zapukał
tak cicho, że gdybym nie stała tuż przy drzwiach, pewnie bym nie usłyszała.
-
Cześć – przywitałam go nerwowo.
-
Cześć - odpowiedział.
Cisza
trwała zaledwie kilka sekund, a ja pierwszy raz zauważyłam jak białe ma rzęsy i
brwi, że jego usta są duże, bladoróżowe, a oczy wcale nie są szare, ponieważ w niektórych miejscach wpadają
w czerwień.
Ale
to nie kolor jego tęczówek przykuły moją uwagę, ale bijąca z nich mądrość i intensywność.
Miałam wrażenie, że wpatruję się w niezwykły kosmos myśli i innowacji, pełen
planet i nieodkrytych jeszcze konstelacji.
-
Dziękuję – powiedział, wręczając mi zeszyty i wyszedł zostawiając mnie, z bijącym niespokojnie sercem.